6 listopada 2024

nadziejeolimpijskie.pl

Polskie Nadzieje Olimpijskie

Droga do Francji – EURO 2016

Euro 2016 dla Polski

Francuski bar

Dokonało się! Jesteśmy na EURO 2016! Wczorajszym meczem polscy zawodnicy otwarli sobie drzwi do Francji. Nie jak elegancki pan pod krawatem wkraczający dostojnie do luksusowej restauracji. Nie. Zrobiliśmy to w wielkim stylu. Z wielkim hukiem. Z rozgłosem na cały świat. Niczym westernowy kowboj, który wchodząc bezczelnie baru, potężnym kopem w wahadłowe drzwi, wyrywa je wraz z zawiasami. To już całkiem inni MY! To przed nami, przed naszą ofensywą czują respect inne nacje. Nie może być inaczej, skoro w 10 meczach strzelamy aż (!) 33 gole! O 9 więcej niż zeszłoroczni Mistrzowie Świata, którym po drodze sami pakujemy 3 bramki. By jednak drewniane drzwi wejściowe baru „Francja” mogły wraz z zawiasami wznieść się w powietrze, a następnie z całym impetem upaść tuż przed samą ladą, przed polskim kowbojem pozostał jeszcze jeden, ostatni test siły. Chwila prawdy. Czas próby. Drogę, prowadzącą do głównego wejścia do baru, postanowiła zabarykadować zielona postać, która dała się poznać jako mistrz obrony. Przed pojedynkiem wiedzieliśmy jedno – po nim z oczu każdego Polaka wypłyną łzy. Nikt nie wiedział jednak jakie. Atmosfera, stres, nerwy, presja. Wszystkie te emocje sięgnęły zenitu niedzielnego wieczora o godzinie 20:45, dnia wręcz stworzonego dla naszego wojownika – 11. października 2015 roku. To właśnie jedenastego dnia dziesiątego miesiąca zawsze każdy Polak miał powód do radości za sprawą Polskiej Reprezentacji Piłki Nożnej. Nie inaczej stało się i tym razem. Nasz biało-czerwony kowboj sprawili, że łzy, o których mówiło się przed jego starciem z aroganckim, zielonym stworzeniem, po pojedynku stały się łzami radości. Awans cieszy cały naród Polski. Można śmiało rzec, że w końcu mamy drużynę. Drużynę, która może śmiało wejść do francuskiego baru i, kto wie, krok po kroku podbijać Dziki Zachód.

Wstyd

Dziś możemy zachodzić w głowę i pytać samych siebie- jak to możliwe, że jeszcze dwa lata temu musieliśmy drżeć o wynik tej samej kadry w meczu z Czarnogórą, czy Mołdawią, a teraz możemy ze spokojem patrzeć w przyszłość, po wspaniałej Victorii nad Niemcami, nieustępliwej grze z Wyspiarzami czy wytrwałości na trudnych terenach? Czas polskich kompromitacji uważam za oficjalnie zamknięty. To nie czas i miejsce, by wracać do nieudanych eliminacji na mundial w RPA, gdzie to takie firmy jak Słowenia, Słowacja czy Irlandia Północna pozbawiły nas szans na awans. EURO 2012 – duże nadzieje i znów gorycz porażki. Czechy, Grecja, Rosja – mogliśmy liczyć na więcej jako gospodarz. Następnie niespełniony sen o Brazylii, w którym w rolę koszmaru wcieliła się Ukraina, czy wspomniana już Mołdawia. Ten okres można odciąć. Zapomnieć. Mamy w końcu Drużynę, zbudowaną na solidnym fundamencie zmian i wiary w słuszność swoich decyzji organizacji czuwających nad polską piłką. Wszystko zaczęło się wraz z przejęciem posady selekcjonera przez Adama Nawałkę. Zbigniew Boniek, obejmując posadę prezesa PZPN po nieudanym EURO 2012, miał jasno wytyczony cel przez opinię narodową: odbudować polską piłkę nożną! Fakt, kadencja trenera Fornalika nie była udana. Liczne zamieszania, brak atmosfery, brak radości, posępność, zero ambicji. Poskutkowało to brakiem awansu do brazylijskiego raju i zerwaniem współpracy z Panem Waldemarem.

Era Nawałki

Powiedzieć, że cały sukces zawdzięczamy temu oto Panu, to jak nie powiedzieć w zasadzie nic. Wcześniejszy trener Górnika Zabrze miał piekielnie trudne zadanie do spełnienia. Przejął kadrę rozbitą, smutną, nie czującą wzajemnej więzi. Widywał ich tylko na pojedynczych zgrupowaniach, kilka razy do roku, czyli raptem kilkanaście dni na 365 możliwych. Miał niewiele czasu, by to wszystko poukładać, zbudować szkielet, na którym oprze polskiego orła, i który da powody do dumy wszystkim Polakom. Dziś, z perspektywy czasu możemy powiedzieć – Panie Nawałka, wykonał Pan perfekcyjnie swoją pracę, gratulujemy. Dzięki cierpliwości i zaufaniu Związku Piłki Nożnej, selekcjoner mógł spokojnie przebrnąć przez słaby początek swojej nowej reprezentacyjnej przygody. Ciągle odliczano Polakom czas bez zdobytych goli, a Lewandowskiemu próbowano ubierać koszulkę w barwach klubu z Dortmundu, by ten zaczął grać na swoim klubowym poziomie. Adam Nawałka wiedział, co go czeka. Opanował szatnię, nie bał się prowadzić swoich rządów twardą ręką, odsuwając od kadry śmiało „farbowanych lisów”, których każdy kibic miał serdecznie dość. Podjął wiele zaskakujących decyzji, m. in. podczas powołań do kadry. Dał szansę gry z orzełkiem na piersi około dziewięćdziesięciu piłkarzom, z których to zbudował Drużynę na swoich własnych zasadach. To za jego kadencji w kadrze znów panuje wspaniała atmosfera, o czym mówią sami piłkarze. Nie ma już „grupek”, każdy z radością przyjeżdża na kadrę.
Z pewnością w idealnym momencie dla nas wystrzelił nasz „monster”- Lewandowski. Niewątpliwie ciągnął całą grę zespołu, brał na siebie presję psychiczną i udźwignął ten cały ciężar do samej mety. Ważna była kwestia opaski kapitańskiej. Nie było łatwo wybrać pomiędzy Lewym a „Błaszczem”, lecz w tym miejscu możemy chylić czoła przed naszym prawoskrzydłowym, który mimo wszystko dumę schował do kieszeni i nadal z całego serca pomaga naszej kadrze. Dla Lewandowskiego to był potrzebny bodziec. Od tego momentu jego gra zaczęła wyglądać zdecydowanie lepiej, brał dużo na siebie, nikt nie odmówił mu walki. Stał się prawdziwym liderem, któremu zawdzięczamy ponad 1/3 naszych goli i cenne punkty w ostatecznych, decydujących meczach ze Szkocją i Irlandią. Szalenie pozytywy wpływ na grę naszej „9” miała też decyzja selekcjonera o wprowadzeniu do składu drugiego napastnika, Arka Milika, który fantastycznie zgrywa się z Robertem Lewandowskim.
Ogromnie ważną rolę ogrywa Grzegorz Krychowiak. Jest on kierownicą całego auta reprezentacji, mózgiem tego organizmu, kołem w rowerze. Aniołem Stróżem naszej reprezentacji. To on był brakującym ogniwem, to on kapitalnie zabezpiecza naszą obronę i mądrze rozpoczyna nasze akcje. Od niego się wszystko zaczyna i kończy. Kończą się akcje rywala, zaczynają – nasze.
A co z tyłem? Glik. Fabian. Bez dwóch zdań obrona, której nie powstydziłaby się żadna czołowa reprezentacja świata. Filar naszej defensywy jest jej prawdziwym szefem. Doświadczenie kapitana Torino, wyniesione ze słynącej z defensywnej gry Italii procentuje. U jego boku pewnie wygląda Michał Pazdan, którego swoją drogą jeszcze dwa lata temu mało kto podejrzewał o taki progres. Co do Fabiańskiego, mamy obecnie czterech bramkarzy europejskiego formatu. Z nich zdecydowanie w najlepszej dyspozycji jest „Fabian” i trzeba oddać selekcjonerowi, że potrafi również i w takiej sytuacji nadmiaru bogactwa podjąć korzystną dla naszej Dumy Narodowej decyzję.

Duma

Mogę to śmiało powiedzieć – jestem dumny z naszego biało-czerwonego Kowboja. Jestem dumny z tych piłkarzy, dzięki którym mogę przeżyć ostatnimi czasu tyle wspaniałych wieczorów. Z całego serca DZIĘKUJEMY! Jesteśmy dumni z Polski, z Was. Ta chwila będzie żyła z nami do końca, to o niej będziemy opowiadać wnukom. Teraz z niecierpliwością czekamy na EURO. Drzwi leżą pod ladą. Francuski Bar należy do nas!

Copyright © All rights reserved. | Newsphere by AF themes.